Witam wszystkich.
Honda accord VI 2.2 Type R
Pojawiły się bąblę CO2 w układzie chłodzenia no i się zapowietrzał. Żadnych innych uchybień.
I wizyta u mechanika
Została zrobiona wymiana uszczelki pod głowicą, planowanie głowicy, śruby, pierścienie itp (rzeczy przy okazji prócz rozrządu) przez mechanika. Po "naprawie" auto początkowo działało dobrze przez pierwsze 20 km oprócz dziwnego dźwięku (jakby przekładnia kierownicza była uszkodzona) który słychać "w tle''. Nie jest to głośne ,ale wyraźnie słyszalne przy dodawaniu gazu bądź przy hamowaniu silnikiem.
II wizyta u mechanika
Wróciłem do mechaników sprawdzali prawie godzine czasu i stwierdzili że to alternator i mnie odesłali.
Pojawił się kolejny problem tuż przed domem, otóż zapaliła się kontrolka silnika i przy spadaniu obrotów do obrotów pracy jałowej silnika schodziły bardzo nisko do 200-300/min i wracały na 750/min. Dodatkowo potrafi zgasnąć.
Po wizycie wymieńiłem alternator na 100% działający.
III wizyta u mechanika
Powiedziano mi ,że łapał lewe powietrze (nie wiem skąd) i wyregulowano wtryski. OK
Jadę autem testowo i wracam do nich. Działa dobrze ,ale ten dżwięk nadal jest w tle ,ale wciskają mi że jest wszystko wporządku i nic więcej nie mogą poradzić. (bo auto stare )
IV Sobota
Następnego dnia auto po przejechaniu ok. 60 km znowu zgasło, zapaliła się kontrolka check engine i zaczęły spadać obroty za nisko ,ale ustabilizowal się po 10 minutach do "rzekomej" normy.
V Niedziela
Dziś się znowu wybrałem na przejażdżkę i dopatrzyłem się kolejnej rzeczy. Magicy z warsztatu rozwiązali problem podkręcając obroty jałowe silnika. Normalnie działał na 750/min +- ,a teraz jałowe to 900+- i sporadycznie spadają do 500 a raz widziałem 300. W większości wypadków zatrzymują się na 900.
Auto działało lepiej przed naprawą niż po. Na mechanice się nie znam więc proszę o lekką wyrozumiałość w tej kwestii jeśli coś nie fachowo ująłem.
Liczę ,że coś wpadnie wam do głowy