Otóż dzisiaj wysiadło mi wspomaganie.
Rano jeździłem do sklepu i wszystko było dobrze, przyjechałem do domu, wypiłem herbatkę i pojechałem z ojcem do wujka jakieś ok 8 km dalej, jak wjeżdżałem na parking lekko mi przygasł samochód na gazie i po depnięciu by nie zgasł słychać było strzał w filtr.
Zaparkowałem zgasiłem silnik i poczekał na wyjście Wuja i brata. Odpalam i nie chce zapalić.... drugi raz... trzeci... no co jest, patrze na maskę i widać obłok dymu;/ wysiadam podnoszę maskę, i dymi się z tej rolki obok alternatora. Kazałem zakręcić dla brata. Koło pasowe nie mogło się obrócić;/ pasek się ślizgał. Poczekałem chwilę zapaliłem, zaczęło przygasać więc depnąłem mocniej na około 3-4 tyś i obróciło koło i było ok. Teraz chodzi na okrągła i nie blokuje się, nie grzeje.
Co najgorsze? Od tego momentu padło mi wspomaganie. I pytanie tego właśnie sie tyczy. Co mogło pójść, zepsuć, zatrzeć itp że nie działa. Maglownica wiem, że do wymiany bo cieknie, taką diagnozę postawił mi mechanik jak robił rozrząd.
PS: Wesołych Świąt
