Mam problem z mechanikiem, który nie ma sobie nic do zarzucenia. Wymienił uszczelkę pod głowicą i była planowana głowica (silnik 2,4). Po przejechaniu 300km na stacji benzynowej zauważyłem czarny osad na tylnym zderzaku z obu stron rur wydechowych, a po przejechaniu 1500 km z przyczepą lekką czyli do 750kg, zaczęła co jakiś czas zapalać się kontrolka oleju. Szybko zjechałem z autostrady we Włoszech i kupiłem olej 2 litry. Po wlaniu okazało się, że kapie on spod silnika. Zaznaczam, że firma, która planowała głowicę sama zapytała czy chcę rachunek czy fakturę, za to mechanik przy odbiorze auta nie dał mi żadnego rachunku, a mi się bardzo spieszyło i o tym nie pomyślałem.
Dodam, że przy odbiorze okazało się, że popsuli wężyk od wspomagania i zgubili korek od płynu od wspomagania. Na dodatek źle coś złożyli przy prawym błotniku i maska odstawała około 1cm względem lewej strony. Wszystko to później naprawili, ale silnik mam do śmieci. Tak jak pisałem mechanik nie poczuwa się do odpowiedzialności
Co myślicie o tym? Zaznaczę, że mam rozmowę z nim na Messengerze, że wziął 1160zl za wymianę uszczelki.
Czy warto iść z tym do biegłego rzeczoznawcy i sądu?
Użytkownik chippe edytował ten post 15:44, 22.10.2020