Siema!
Od razu zaznaczę, że z tematem jestem ZAPANBRAT. W poprzednim civicu i silniku D15Z6 dwa razy, w trasie, wypalił mi się zawór. Raz na jednym cylindrze, raz na drugim. Kupa kasy oraz nerwów poszła w śmieci.
Wymieniona pompa paliwa, wtryskiwacze, strojenie, miliony pomiarów AFR. Okazał się walnięty był regulator ciśnienia paliwa.
Teraz accord VI z silnikiem F18B2.
Rozrząd ustawiony na znaki przez kogoś kto się zna, nie ma mowy o jakimś stukowym spalaniu czy przestawieniu zapłonu itp.
Wczoraj wracając z gór, jazda autostradą cały czas na 4 k obrotów. W jednym momencie przyspieszyłem do 170 km/h. Czyli obroty na 6/6,5k rpm. Po minucie zaczął tracić moc, zwolniłem i już słyszałem pyrkanie. Jako, że już miałem taką sytuację, to wiedziałem co się stało.
Zjechałem na parking. Zacząłem po kolei wyciągać fajki by sprawdzić, który cylinder. Okazało się, że dał dupy ostatni, licząc od strony rozrządu. Wykręciłem świece, a tam kompletnie stopiona. Końcówka świecy - stopiona i zawalona czarnym nagarem. ALE w odróżnieniu od historii z civiciem nie śmierdziało benzyną z cylindra ani nie wyrzucało z wydechu. Podmieniłem świecę i niestety bez zmian. A iskra jest.
Przedmuchy do silnika także, dym z wlewu oleju i bagnetu. No i zaczął palić litr oleju na 100 km. Płyn chłodniczy w takim samym poziomie oraz nie widzę w nim syfu.
Czy jest szansa, by po prostu wtryskiwacz nawalił, świecę przepaliło, ale reszta ok ? Chcę zrobić pomiar sprężania. Jeśli tłok lub zawór będzie miał dziurę to wiadomo - nie będzie trzymać ciśnienia.
Filtr paliwa od iluś tysięcy km nowy.
Tylko skąd dym w bloku ?
Ktoś coś ? Jakieś sugestie ?