Witajcie, żona miała kolizję na rondzie dwa dni temu. Sprawca zmieniając pas przytarł lewą stronę naszej hanki - od zderzaka do drzwi kierowcy. Jak żona mówi, sprawca nie tyle uderzył w nią, co zepchnął nasze auto. Karoseria porysowana, ale jest tylko delikatnie wgnieciona.
Żona czekając na policję była tak zdenerwowana, że wyłączyła silnik, ale świateł awaryjnych i ogrzewania już nie. Naturalnie, po 2 godzinach akumulator padł. Z miejsca ruszyła na popych i dojechała do pracy. Tam podładowali jej trochę akumulator i bez problemu wróciła jeszcze do domu.
Następnego dnia rano odpaliła auto, również bez problemu, ale kiedy dojeżdżała do pracy zaczęły dziać się cuda. Zapaliły się jednocześnie: kontrolka akumulatora, abs, srs i ręcznego. Z kolei z przodu palą się tylko postojówki. Nie pomogło naładowanie akumulatora do pełna, bo sytuacja wygląda nadal tak samo.
Proszę Was o radę co mogło się stać? To mogą być bezpieczniki czy raczej coś poważniejszego? Pech chciał, że kilka dni temu miałem artroskopię kolana i nawet nie mogę podejść do auta. W niedzielę planowaliśmy ruszać w trasę na wigilię do rodziny i domyślacie, że sytuacja jest nieciekawa.
Michał